• Chwyty/Teksty
  • Akordy
  • Przydatne programy...
  • O mnie
  •                                    
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Kaczmarski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Kaczmarski. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 stycznia 2014

Pejzaż z szubienicą – Jacek Kaczmarski

- Dokąd prowadzicie, rozpaleni wesołkowie?                           D e A D
Rumiane baby, chłopi pijani w siwy dym?                                H e A h (A)
- Na górę prowadzimy Cię przez leśne pustkowie,                  D e A D
Na góry wyłysiały, dziki szczyt.                                                H e A h (A)

- Za szybko prowadzicie, tańczycie upojeni,                           D c D c
Już nie mam sił, by w waszym korowodzie iść!                        F B F B
- Nie przejmuj się człowieku, na rękach poniesiemy!              g Dis D g Dis D
Nie zostawimy Cię, Tyś Królem dziś!                                       g f
Nie zostawimy Cię, Tyś Królem dziś!                                       g f

- Szczyt widać poprzez drzewa, cel waszej drogi bliski...        A D A
Stać! Puśćcie mnie na ziemię! Co tam na szczycie tkwi?      c B f (a)
- To tron na Ciebie czeka! Ramiona nasze niskie,                  F a F a
Panować stamtąd łatwiej będzie Ci!                                       F a (F a)

- Ja nie chcę takiej władzy, podstępni hołdownicy!                 e (h)
Wasz taniec moją śmiercią, milczeniem mym wasz chór!     e (h)
- Zatańczysz, zapanujesz nam na tej szubienicy!                  h
Zaskrzypi nam do taktu ciężki sznur!                                    h Fis h

No, jak Ci tam, na górze? Gdzie tak wytrzeszczasz gały?      c
Dlaczego pokazujesz złośliwy jęzor nam?                              c G c
Nie tańczysz jak należy, kołyszesz się nieśmiało!                 d
Cóż ciekawego zobaczyłeś tam?!                                          d A d

- Tu jasne są przestrzenie i widzę krągłość Ziemi,                 e a e a
Gdy czasem wiatr podrzuci mnie ponad czarny las,             D e
Bez lęku tańczcie dalej w gęstwinie własnych cieni,              e a e a
I tak nikt nigdy nie zobaczy was...                                         D e

Poczekalnia – Jacek Kaczmarski

Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb d A d
Do pociągu sporo czasu jeszcze było - C A
Można zatem wypić kawę albo rzucić coś na ząb, d A 
Bo nikt nie wie, kiedy człek znów napcha ryło. C A
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst, d C
Więc rzucamy się do wyjścia na perony, B A
Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk: d C B A
- To nie wasz pociąg - ogłosiły megafony. B A


Uwierzyliśmy megafonom. d A d
Uprzejmie wszak ostrzegły nas A d
Po co stać w deszczu na peronie, d C F A
Skoro przed nami jeszcze czas? d C d


Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam,
Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować,
Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam,
Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy.
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,
Więc ospale podnosimy się z foteli.
Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk:
- To nie wasz pociąg - przez megafon powiedzieli!


Uwierzyliśmy megafonom!
Pomarzyć w cieple - dobra rzecz.
Po co stać w deszczu na peronie
Zamiast w fotelu miękkim lec?!


Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk,
Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu!
Gdy tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt
I poczuliśmy się trochę oszukani!
Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst -
W garść się wzięliśmy i dalej! - na perony!
Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk:
- To nie wasz pociąg! - Ogłosiły megafony.


Uwierzyliśmy megafonom!
W końcu nie było nam tak źle.
Po co stać w deszczu na peronie,
Gdzie z wszystkich stron wichura dmie?


Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg,
A już wiele, wiele świtów przeminęło!
I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk -
Zadziwieni, gdzie się życie nam podziało?!
Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza,
Semafory, hen pod lasem - opuszczone...
Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas,


Milczą teraz niepotrzebne megafony...
I gorzko się zapatrzyliśmy
W zabrane nam dalekie strony
I w duszach swych przeklinaliśmy
Tę łatwą wiarę w megafony.


1975

Pompeja – Jacek Kaczmarski

Odkopywaliśmy miasto Pompeję                             e
Jak się odkrywa spodziewane lądy                           A
Gdy okiem ludzkim nie widziane dzieje                   a
Jutro ujrzane potwierdzą poglądy                             e
Z których dziś jeszcze głupców tłum się śmieje       a H7 e

W miarę kopania miejski cień narastał                     G
Jakbyśmy wszyscy wracali do domu                        D
Wjeżdżając wolno w świt wielkiego miasta               a
Cicho by snu nie przerywać nikomu                         e
Tylko pies szczekał i łańcuchem szastał                 a H7 e9

- Czemu pies szczeka rwie się na łańcuchu? -
Szybkie dłonie masują mięśnie dostojnika
Który w łaźni na własnym kołysząc się brzuchu
Wydaje rozkazy pyta niewolnika
- Pies szczeka bo się boi wielkiego wybuchu!

- Bzdura! Na chwilę przerwij, bolą kości,
Co z poetą którego rozkazałem śledzić?
- Nic nowego - meldują podwładni z ciemności -
W swoim mieszkaniu przy kaganku siedzi
I pisze za wierszem wiersz dla potomności.

- Czemu pies szczeka targa się po nocy? -
Tej którą objął twarz znieruchomiała
- Bzdura może ulicznik trafił kundla z procy -
Mruczy chce wydobyć uległość z jej ciała,
Ale ona w oknie utkwiła już oczy.

- Ziemia drży czy nie czujesz? Objął ją od tyłu
I szepnął do ucha - to drżą członki moje!
Świat nie zginie dlatego że bydlę zawyło -
Odwraca jej głowę i długo całuje,
Na dach pada gorące pierwsze ziarno pyłu.

- Czemu pies szczeka słychać w całym mieście? -
Więzień szarpie kratę czuje duszny powiew
- Strażnicy otwórzcie! Ludzie gdzie jesteście!
- Ja jestem - żebrak spod muru odpowie,
Ślini się, nóg nie ma, drzemał przy areszcie.

- Ratuj mnie wypuść! - ten tylko się ślini
I ślina w ciemnościach już błyszczy czerwono.
- Mogę pomodlić się w jakiejś świątyni,
Tyle ich ostatnio tutaj postawiono,
Nic żaden z bogów dla nas nie uczyni!

- Czemu pies szczeka patrz jak płonie niebo,
Z pieca wyciągaj bochenki niezdaro,
Ziemia dygoce uciekać stąd trzeba,
Nie chcę być własnej głupoty ofiarą!
Weź wszystkie pieniądze i formę do chleba!

- Czemu pies szczeka?! Tak to już koniec,
Lecz jeszcze zabiorę te misy z ołtarza,
Nikt nie zobaczy gdy wszystko zniszczone!
Nie zdążę, nie zdążę! Noc w dzień się rozjarza,
Biegnę jak ciężko! Powietrze spalone...

Psa który ostrzegał nikt nie spuścił z łańcucha
Zastygł
Pysk otwarty
Łapy w próg wtopione
Podniosłem oczy i objąłem wzrokiem

Ulice stragany stadiony sklepienia
Wtem słyszę szmer
Pada z nieba popiół...
A to się tylko obsunęła ziemia
Pod czyimś szybkim nierozważnym krokiem.

Postmodernizm – Jacek Kaczmarski

Wszystko wolno! Hulaj dusza!    C F G C (F G)
Do niczego się nie zmuszaj!        C F G C (F G)
Niczym się nie przejmuj za nic!    C F G C (F G)
Nie wyznaczaj sobie granic!        C F G C (F G)
I nie próbuj nic zrozumieć,        a E F G (F G)
Nie pochodzi - mieć - od - umieć.    a E F G
Możesz wierzyć, lub nie wierzyć,    F G7 a (F G)
Nic od tego nie zależy.         C G C (F C)

Nie wyznaczaj sobie zadań -          C G C (F C)
Kto się nie wspiął - ten nie spada,      C G C (F C)
A kto pragnie być na szczycie -      C G C (F C)
Będzie spadał całe życie.          C G C (F C)
Nie stać cię na luksus troski,          e H C D (C D)
Jesteś wszakże dziełem boskim,      e H C D
No a Boga przecież nie ma,          C D7 e (C D)
Więc to tyle na ten temat.          G D G (C D)

Wszystkie mody
, wszystkie style
Równie piękne są - i tyle.
(Lub, jak chcesz, równie szkaradne -
Konsekwencje tego żadne).
Zachwyt tyle wart, co wzgarda,
Stryczek tyle, co kokarda,
Prawda tyle, co jej brak,
Smaku brak - tyle co smak.


Bo to o to w końcu chodzi
By niczego nie dowodzić.
Nie wykuwać tarcz utopii
I nie kruszyć o nie kopii.
Nie planować i nie marzyć.
Co się zdarzy - to się zdarzy;
Nie znać dobra ani zła:
To jest gra - i tylko gra!

Ktoś się wzburza, że tak nie jest,    C F G C (F G)
Niech się wzburza! - Ty się śmiejesz!    C F G C (F G)
Nie daj wzburzać się ni wzruszać:    C F G C (F G)
Wszystko wolno! Hulaj dusza!    C F G C (F G)
Wszystko wolno! Hulaj dusza!    C F G C (F G)
Wszystko wolno! Hulaj dusza!    C F G C

- Oj, nie wolno rzeczy wielu,        a E F G (F G)
Kiedy celem jest - brak celu...        a E F G
(Zwłaszcza, jeśli duszy nie ma -    F G7 a (F G)
I to wszystko na ten temat).        C G C

Przyśpiewka Byle Jaka o Europejskości Polaka – Jacek Kaczmarski

Nie chce mi się o tym pisać,                          e
Ale nie da się nie pisać,                                  e
Chociaż mi powinno zwisać                             a
Tak, jak wszystkim wkoło zwisa;                     e
Skoro jednak mi nie zwisa,                              a
No to muszę o tym pisać, tak, czy siak.           Fis7H7e

Byle jak, byle co,                                            e
Byle szło - wprost czy wspak.                          CH7e
Byle mieć to już za sobą                                 C
Byle gdzie dla byle kogo -                                FisH7
Byle jak.                                                         e

Kto się męczy, ten się dręczy,
Jęczy, garbi się i klęczy.
Szkoda życia na te rzeczy,
Z garbu nikt cię nie wyleczy,
Nikt cię nie podniesie z klęczek,
Takich liczą stu na pęczek, tak, czy siak.

Nic nie warte jest wysiłku,
Co domaga się wysiłku,
Życie z tricków i uników
Uczłowiecza męczenników -
Bez wysiłku siądź na tyłku
I wyluzuj się, Motylku, tak, czy siak.

Z byle kim, byle jak,
Byle czym - w byle kłak.
Byle mieć to już za sobą -
Byle flakiem w byle kogo
Byle jak.

Życie takie ma klimaty,
Że co dobre - to na raty.
Zachwalają ci plakaty
Szmaty, szmal i lepsze światy:
Wybierz kierat, zbieraj baty -
Olewamy te klimaty, tak, czy siak.

Sztuka zrobić coś na spoko:
Puścić ściemę, uwić kokon,
Nie oddawać się podskokom -
Świat - nie kwiat, a los - nie kokos,
Nie świrować, żyć na oko,
Całą resztę mieć głęboko, tak, czy siak.

Byle gdzie, byle jak,
Gdzie nie czyha żaden hak.
Byle z dala od Krasnala,
Co za skórę duszy zalazł
Nie wiem jak...

Jak nie patrzeć - jestem Polak:
Wolny duch i wolna wola;
Berlin, Paryż czy Mediolan
Nie sięgają mi do kolan.
I am Polish! Ich bin Pole!
Spełnię swą dziejową rolę, tak, czy siak!

Byle jak! Byle jak!
Byle przeszkód było brak!
Byle chęć się pojawiła
I się jeszcze opłaciła!
Tak, czy siak...
Wot Poliak!...

Quasimodo – Jacek Kaczmarski

Katedra w rękach wroga,     a d a d E
Mór, głód, ofiary krwi,          a d a d E
Cierpliwy naród w progach,  a d a d E
U zatrzaśniętych drzwi...     a d a d E a

Pociągnął wróg za sznury,
By kłamać zaczął dzwon,
Ale nie runął z góry,
Oczekiwany ton...

Bo garbus u jego serca wisi,                 C G
I w spiż parszywym tłucze łbem,           G C
Rozbrzmiewa w niespodziewnej ciszy,   C G
Jego ni rechot, ni to jęk...                      G a (E)

On ceni czyste dzwonu dźwięki,            a E
Prostują mu garbaty los,                       E a G
Więc widząc kto wziął sznur do ręki,      C G
Odebrał Panu jego głos...                      E a (E)

Więc rodzi wściekłą burzę,
I tłumny plac i gmach,
Przeklina wróg przy sznurze,
Przeklina tłum we łzach...

Uwolnij dzwon poczwaro,
Nie ma co jeść co pić,
Nasycić daj się wiarą,
Daj chociaż dzwonom bić...

Dopóki sznura wroga dłoń dotyka,
Niech huczy w nawach próżna złość,
Ja wisieć będę Panu u języka,
Aż będzie, któryś z nas miał dość...

Lecz nawet gdy mnie diabli wezmą,
Poświadczy świętych figur rząd,
Że jeden garbus karku nie zgiął,
Wśród upodlonych klątw...

Rozbite oddziały – Jacek Kaczmarski

Po klesce - nie pierwszej, podnoszac przylbice Fis h Fis h H7 lub E a E a A7
Przechodza, jak we snie, ostatnie granice e h Fis h d a E a
Przez clo przemycaja swoj okrzyk bojowy
I kule ostatnia, co w ustach sie schowa
Przy stolach wspolczucia nurzaja sie w winie e D A D d C d C
I obcym spiewaja o tej, co nie zginie e h Fis h d a E a

Swa krew ocalona oddaja za darmo
Kazdemu, kto zechce polaczyc ich z armia
Farbuja mundury, wedruja przez kraje
I czasem strzelaja do siebie nawzajem
Pod kazdym sztandarem - byle nie bialym
Szukaja zwyciestwa - rozbite oddzialy

Przychodza po zmierzchu do kobiet im obcych
A tam, kiedy przejda - urodza sie chlopcy
Gdy wroca, przygnani kolejna zawieja
Zobacza, ze synow swych nie rozumieja
Spisuja wiec dla nich, dla nich noc w noc pamietniki
Nieprzetlumaczalne na obce jezyki
I cierpia, gdy smieje sie z nich swiat zwycieski
Niepomni, ze madry nie smieje sie z kleski

Samosierra – Jacek Kaczmarski

Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom /a C
Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy /F C d E
Przez szwoleżerów łatwopalny szwadron /a C
Gardła armatnie kolanami dławić /C F C d E
W mokry mrok topi głowy szwoleżerów /E a G
Deszcz gliny, ziemi i rozbitej skały /C G C
Ci, co polegną - pójdą w bohatery /F C d a
Ci, co przeżyją - pójdą w generały /F C d E a

Potem twarz z ognia jeszcze nieobeschłą /E
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy /E
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość /E
Uszy nastawić na szeptów oddechy /E d E
Zwycięskie piersi obciążą ordery /E a G
I wstęgi spłyną z ramion sytych chwały /C G C
Ci, co polegli - idą w bohatery /F C d a
Ci, co przeżyli - idą w generały /F C d E h

Potem zaś czyści w paradnych mundurach /h D
Galopem w wąwóz wielkiej polityki /G D e Fis
Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach /h D
Pióra miast, armat, państw krzyżują szyki / D G D e Fis
I tylko niektórym ominie pokuta /Fis h a
W mrowisku lękiem karmionych koterii /D A D
Nieść będą ciężar wytrząśniętej z buta /G D e h
Grudki zaschniętej gliny Somosierry /G D e Fis h

Ale twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
Uszy nastawić na szeptów oddechy
Nie ten umiera co właśnie umiera
Lecz ten, co żyjąc w martwej kroczy chwale
Więc ci, co zginęli, poszli w bohatery
Ci, co przeżyli - muszą walczyć dalej

Sen Katarzyny II – Jacek Kaczmarski

Na smyczy trzymam filozofów Europy, GDG
podparłam armią marmurowe Piotra stropy, GDe
mam psy, sokoły, konie, kocham łów szalenie, CDe
a wokół same zające i jelenie. CDG
Pałace stawiam głowy ścinam, Fis h
kiedy mi przyjdzie na to chęć, Fis GD
mam biografów portrecistów, CDe
lecz jeszcze jedno pragnę mieć! CDG

refren :
Stój Katarzyno   eh
Koronę carów   eh
Sen taki jak ten   ea
Może ci z głowy zdjąć CDG

Kobietą jestem ponad miarę swoich czasów GDG
nie bawią mnie umizgi bladych lowelasów GDe
ich miękkich palców dotyk budzi obrzydzenie CDe
już wolę łowić zające i jelenie CDG
ze wstydu potem ten i ów  Fis h
rzekł o mnie niewyżyta niemra Fis GD
i pod batogiem nago biegł CDe
po śniegu, dookoła Kremla CDG

Refren: Stój...

Kochanka trzeba mi takiego jak imperium GDG
co by mnie brał tak jak ja daję cała pełnią GDe
co by i władcy i poddańca był wcieleniem CDe
i mi zastąpił zające i jelenie CDG
co by rozumiał tak jak ja Fis h
ten głupi dwór rozdanych ról Fis G D
i pośród pochylonych głów CDe
dawał mi rozkosz albo ból CDG

Refren: Stój...

gdyby się taki e h
kochanek kiedyś znalazł eh
wiem, sama wiem e a
kazałabym go ściąć CDG

Śmiech – Jacek Kaczmarski

Bardzo śmiesznie jest umierać G a
Kiedy żyć byś chciał C G
Nosić miano Olivera C G
Kiedy jesteś Brown a H7 e


Jak zabawnie chcieć i nie móc G a
Lub nie chcieć i móc C G
Dziś Romulus - jutro Remus C G
Jutro trup - dziś wódz a H7 e


Chciałbyś lecieć za widnokrąg G a
Miasto Ci się śni - C G
Czemu żyć chcesz Pinokio C G
W korowodzie złych dni a H7 e


Bardzo śmiesznie wstawac rano G a
Kiedy spać byś chciał C G
I z twarzyczką zapłakaną C G
Wychodzić na raut a H7 e


Jak zabawnie myśleć o czymś G a
Kiedy braknie słów C G
Prosto z pełni w sen wyskoczyć C G
W roześmiany nów a H7 e


Chciałbyś słońca musisz moknąć G a
Myśląc w to mi graj C G
Nie umieraj Pinokio C G
Jeszcze jedą noc trwaj a H7 e

Świadkowie – Jacek Kaczmarski

a D E F B E a


Od trzydziestu lat szukam syna, wojnę przeżył, wiem to, bo pisał.
Na tym zdjęciu jest razem z dziewczyną, która mieszka ze mną do dzisiaj,
w jego liście ostatnim... przeczytam:
"Jadę do was, uściskaj tatę, mam dla niego na wojnie zdobytą marynarkę w angielską kratę.
Sam ją noszę na razie, choć mała..." - syn był wielki, barczysty i silny, jeśli wie ktoś,
co się z nim stało, niech da znać, bardzo proszę pilne.

Droga Pani! W programie "Świadkowie" oglądałem Panią przypadkiem.
Od trzydziestu lat w Rembertowie mieszkam, z wojny pamiątki mam rzadkie.
Okradałem kiedyś skrzynki pocztowe - w listach były pieniądze czasami,
wśród tych listów są trzy obozowe... Może będą ciekawe dla pani...

"Bracie, braciszku, wojnę przeżyłem a z lasu wyszedłem za wcześnie.
We wsi mnie jakiś patrol przydybał i taki był koniec pieśni.
Siedzę w obozie razem z Niemcami, NSZ i AK,
trzymam się zdrowo, do domu wrócę kiedy się tylko da.
Wczoraj niektórzy z nas uciekali, ja się trzymałem z daleka
(gdy się z takiego obozu pryska,trzeba mieć dokąd uciekać!).
Dziś ciężarówką zwieźli połowę, resztę skreślono z list,
teraz ich biorą na przesłuchanie, patrzę, nie mówię nic.
Był jeden taki przyjemnie spojrzeć, wysoki, obszerny w barach,
wyższy, silniejszy nawet ode mnie, znasz mnie, trudno dać wiarę.
Miał marynarkę w angielską kratę, razem z tamtymi pruł,
Gdy go złapali i przesłuchali, wyszło człowieka pól.
Zapadł się w sobie, chodzić nie może, niższy jest chyba o głowę.
Nie znam się na tym, ale wygląda jakby miał żeber połowę.
Tak tu żyjemy, list ten wysyłam Rosjanka (kocha tu mnie).
Jak mam już siedzieć, wolę u swoich, za wiadom o mnie UB".

"Tatusiu, uciec się nic udało, nie wiem czy jeszcze napiszę..."

Ten w marynarce w angielską kratę z daprosa na czterech przyszedł,
więc teraz ja się nim opiekuję, tak jak on mną przez lat cztery.
Trochę się boję co z nami zrobią. Szkoda, do jasnej cholery!".

"Mamasza, mnie sjemnadsat liet a ja uże liejtienant!
Sdies wsio w paradkie, polskich my unicztażim banditow,
tagda ja napiszu pismo i wsio skażu ja wam.
Sczas nie chwatajet sił i spit mój major, Szachnitow.
Atcu skazi szto u mienia jest dla niewo padarok:
pidżak s anglijskoj plietuszkoj papał mnie prosto darom!"

Wejdźmy głębiej w wodę... kochani
Dosyć tego brodzenia przy brzegu
Ochłodziliśmy już po kolana
Nasze nogi zmęczone po biegu

Wejdźmy w wodę po pas i po szyję
Płyńmy naprzód nad Czarną głębinę
Tam odległość brzeg oczom zakryje
I zeschniętą przełkniemy tam ślinę

Potem każdy się z wolna zanurzy
Niech się fale nad głową przetoczą
W uszach brzmieć będzie cisza po burzy
Dno otwartym ukaże się oczom

Tak zawisnąć nad ziemią choć na niej
Bez rybiego popłochu pośpiechu
I zapomnieć, zapomnieć... kochani
Że musimy zaczerpnąć oddechu...

Warchoł – Jacek Kaczmarski

 - Warchoł! - krzyczą. Nie zaprzeczam,     A
Tylko własnym prawom ufam:                  AE
Wolna wola jest człowiecza,                   A
Pergaminów nie posłucha.                      AEA

Boska ręka w tym, czy diabla,               a
Szpetnie to, czy właśnie pięknie -          aE
Wola moja jest jak szabla:                    a
Nagniesz ją za mocno - pęknie.             aEa

A niewprawną puścisz dłonią -               Fa
W pysk odbije stali siła;                        Fa
Tak się naucz robić bronią,                    B
By naturą swą służyła.                          E7

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara         CFCG
I jak zwykle on - byle jaka:                    CFCG
Nie zrobili ze mnie janczara -                 CFCd
Nie uczynią też i dworaka.                     aGada
Wychwalali zasługi i cnoty                    
Podsycali pochlebstwem wady,
A ja służyć - nie mam ochoty,
Warchołowi - nikt nie da rady!

Lubię tany, pełne dzbany,
Sute stoły i tapczany,
Płeć nadobną - niesurową
I od święta - Boże Słowo.

Lecz ni ksiądz, ni okowita
Piekłem straszy, niebem nęci,
Ani żadna mnie kobita
Wokół palca nie okręci.

Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca,
Moja wreszcie groza ducha,
Gdy Kostucha rwie do tańca!

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
I jak zwykle on - byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara -
Nie uczynią też i dworaka.
Wychwalali zasługi i cnoty
Podsycali pochlebstwem wady,
A ja służyć - nie mam ochoty,
Warchołowi - nikt nie da rady!

Jakbym ja był człowiek z wosku
W rękach wodzów, niewiast, klechów -
Mógłbym ich zostawić troskom
Cały ciężar moich grzechów.

Ale znam tych stróżów mienia,
Sędziów sumień, prawdy zakon,
Spekulantów odkupienia -
Bo znam siebie - jako tako.

Ulepiony i pokłuty
Niepotrzebny będę więcej;
Rzucą w ogień dla pokuty
I umyją po mnie ręce.

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
I jak zwykle on - byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara,
Nie uczynią też i dworaka.
Zły? - być może. Dobry? - a czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie.
Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej

Wojna postu z karnawałem – Jacek Kaczmarski

Niecodzienne zbiegowisko na śródmiejskim rynku                        e
W oknach, bramach i przy studni, w kościele i w szynku.             e
Straganiarzy, zakonników, błaznów i karzełków                            e
Roi się pstrokate mrowie, roi się wśród zgiełku.                            e

Praca stała się zabawą, a zabawa - pracą:                                   eDCDCDe
Toczą się po ziemi kości, z kart się sypią wióry,     
Nic nie znaczy ten, kto nie gra, ci co grają - tracą
Ale nie odróżnić w ciżbie który z nich jest który.

W drzwiach świątyni na serwecie krzyże po trzy grosze,                eDGDCDe
Rozgrzeszeni wysypują się bocznymi drzwiami.
Klęczą jałmużnicy w prochu pomiędzy mnichami,
Nie odróżnić, który święty, a który świętoszek.

Oszalało miasto całe,                                        eCeDCDCDCDE                   
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem,
Czy karnawał - postem!

Dosiadł stulitrowej beczki kapral kawalarzy
Kałdun - tarczą, hełmem - rechot na rozlanej twarzy.
Zatknął na swej kopii upieczony łeb prosięcia,
Będzie żarcie, będzie picie, będzie łup do wzięcia.

Przeciw niemu - tron drewniany zaprzężony w księży,
A na tronie wychudzony tkwi apostoł postu.
Już przeprasza Pana Boga za to, że zwycięży,
A do ręki zamiast kopii wziął Piotrowe Wiosło.

Prześcigają się stronnicy w hasłach i modlitwach,
Minstrel śpiewa jak to stanął brat przeciwko bratu.
W przepełnionej karczmie gawiedź czeka rezultatu,
Dziecko macha chorągiewką - będzie wielka bitwa.

Oszalało miasto całe,
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem,
Czy karnawał - postem!

Siedzę w oknie, patrzę z góry, cały świat mam w oku,
Widzę co kto kradnie, gubi, czego szuka w tłoku.
Zmierzchem pójdę do kościoła, wyspowiadam grzeszki,
Nocą przejdę się po rynku i pozbieram resztki.

Z nich karnawałowo-postną ucztą jak się patrzy
Uraduję bliski sercu ludek wasz żebraczy.
Żeby w waszym towarzystwie pojąć prawdę całą:
Dusza moja - pragnie postu, ciało - karnawału!

Wykopaliska – Jacek Kaczmarski


 e
Odcisk palca w wypalonej glinie,
 a                       e
Odprysk złota w popiele ogniska.
 e
Nieskończone, na pustej równinie,
 a                   e
Prowadzimy wykopaliska.

Pochyleni nad ziarnkiem piasku
Za nic mamy mroczne nieboskłony.
Wczoraj, zanim jeszcze słońce zgasło,
Oko zobaczyliśmy Ikony.

Jutro twarz jej ujrzymy zapewne.
Dziś na byłej świątyni dziedzińcu
Przy ogniskach nucimy rzewnie
Zapomnianą pieśń barbarzyńców.

- To ruiny! Ruiny! Ruiny!
Ręcze wasze w śmierci na łokcie! -
Mówią nam, gdy czyścimy z gliny
Połamane w ziemi paznokcie.

A my w miskach sprzed lat trzech tysięcy
Jak co rano jemy ryż na śniadanie
I twierdzimy z uporem dziecięcym,
Że nie śmierć to, a Zmartwychwstanie.

Na kolanach przez dni i tygodnie
Przed nikomu nieznanym świętym
Upieramy się nadal łagodnie,
Że nie gruzy to, lecz - fundamenty.

Włóczędzy – Jacek Kaczmarski

Wchodzimy z twarzami zdrowymi od mrozu a
Siadamy przy ogniu tańczącym z radości F a
ścieramy z nadgarstków odciski powrozów F a
Wołamy o wino i chleb i tłustości  E7 E E7 E

Spod ścian patrzą na nas w milczeniu miejscowi F E
Napięci, na wszystko gotowi

Wchłaniamy łapczywie, wielkimi kęsami a
Łykamy alkohol, aż warczy nam w grdykach F a
Bekniemy czasami, pierdniemy czasami F a
Aż mdła w ciepło wzbija się woń wędrownika  E7 E E7 E

I płynie pod ściany miejscowych jak ręka F E
Co mówi - przestańcie się lękać

śpiewamy piosenki o drodze i pracy a
O braku pieniędzy i braku miłości F a
Podnoszą się ze snu miejscowi pijacy F a
Słuchają oczami rozumnej przeszłości E7 E E7 E

Ktoś wstanie, podejdzie, zapyta - kto my? F E
My dzieci wolności, bezdomne my psy

Przysiądą się stawiać i pytać nieśmiało a
Gdzie dobrze, gdzie lepiej, a gdzie pieniądz rośnie F a
I plączą się cienie pod niską powałą F a
I coraz jest ciaśniej i duszniej i głośniej E7 E E7 E

Bo oto włóczędzy z przeszłością swą mroczną F E
Dla ludu się stają wyrocznią

Mówimy o wojnach w dalekich krainach a
Zmyślamy bogactwa zdobyte, stracone F a
Słuchają jak mszy, dolewają nam wina F a
I dziewki przysiądą się też ośmielone E7 E E7 E

Do ognia dorzuci przebiegły gospodarz F E
Noc długa korzyści mu doda

Rozgrzani snujemy niezwykłą opowieść a
Zazdroszcząc im tego, że tacy ciekawi F a
Choć mają, co każdy tak chciałby mieć człowiek F a
A za byle co - już gotowi zastawią E7 E E7 E

By włóczyć się, szukać i błądzić jak my F E
I żyć bez wytchnienia, bez nocy i dni

Pijemy i każdy już ma coś na oku a
Ten nocleg w piekarni, ten pannę piersiastą F a
  świt znajdzie nas znowu za miastem na stoku F a
Gdzie nikt tak naprawdę nic nie ma na własność E7 E E7 E

A wam pozostanie piosenka i sny F E
My dzieci wolności, bezdomne my psy...

Zbroja – Jacek Kaczmarski

e D e
Dałeś mi Panie zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
W wielu ochrzczona krwią
G e
W wykutej dla giganta
A H
Potykam się, co krok
G Fis F e
Bo jak sumienia szantaż
e D e
Uciska lewy bok
G D
Lecz choć zaginął hełm i miecz
a G
Dla ciała żadna w niej ostoja
a H7 e a
To przecież w końcu ważna rzecz
e H7 e A e
Zbroja !
Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła
Przeszkadza żyć i spać
A tłum się cieszy z karła
Co chce giganta grać
Lecz choć zaginął...
A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi
Że czuję jak wymaga
I każe rosnąć mi
Być może – nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu
Zdejmij ją Panie ze mnie
Jeśli umrę podczas snu
Bo choć zaginął...

Wrzasnęli hasło – wojna !
Zbudzili hufce hord
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord
Goreją świeże rany
Hańbiona płonie twarz
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz
Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja !
Wywlekli pudła z blachy
Natkali kul do luf
I straszą sami w strachu
Strzelają do ciał i słów
Zabrońcie żyć wystrzałem
Niech zatryumfuje gwałt
Nad każdym wzejdzie ciałem
Pamięci żywej kształt
Choć słońce skrył bojowy gaz
Choć żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja !
Wytresowali świnie
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan – łgarz
I każdym nowym zdaniem
Hartuje pancerz nasz
Choć krwią zachłysnął się nasz czas
Choć myśli toną w paranojach
Jak zawsze chronić będzie nas
Zbroja !
Zbroja ! 2 razy

Ze sceny – Jacek Kaczmarski

Wy w ciemnościach - reflektory chronią was             e a e
Oświetlając tylko scenę, na niej mnie                       E7 a
Jak na dłoni widać mą stężałą twarz                         a
Gdy przez mrok próbują oczy przebić się                 C H7
Mikrofony wychwytują każdy dźwięk                        e a e
Mój najlżejszy oddech usłyszycie stąd                    E7 a
Ja przemogę sztywność zaciśniętych szczęk          a
Wstrzymam myśli w niekontrolowany prąd               C H7

Ja tu na krótko! Kochani - pozwolicie?                     e a e
Przed wami chce naprawdę szczerze się wysilić      E7 a
To dla was chwila dla mnie całe życie                     a e
Nim zniknę - niech pokrzyczę krótką chwilę             C H7 e a e

Każdy chce mieć i każdy tak czy owak ma
Tę krótką chwiilę między wejściem swym i wyjściem
Każdy na jakimś instrumencie gra
Choć nie każdego oklaskuje się rzęsiście
Lecz ja - ja wiem ta krótka chwila długo trwa
Ale mam tylke drodzy mam do powiedzenia
Tylko przeszkadza mi ta za kurtyną twarz
I ciągły szept że to już koniec przedstawienia

Nie! Jeszcze troche! Mamy czas! Bo widzicie!
Do stracenia nikt z nas nie ma nic i tyle
A więc krzyczmy krótką chwilę - całe życie
Nim znikniemy głośno krzyczmy krótką chwilę

Gwiżdże ktoś - nie mówię nic, nie było nic
Ja mikrofon mam i ja mam teraz głos
Tam za kulisami wy! Możecie iść!
Przejmuję program i prowadzę dalej go
Nie przerywać! tego co warcholi - precz!
Nie dla niego tutaj płuca w strzępy rwę
Hej akustyk! Chrypnę! Gorzej słychać mnie!
Silniej wzmacniacz! Głos mój teraz musi brzmieć!

Rozciągnąć czas! Hej wy tam w mroku - czy wierzycie
Mnie który wie jak się w epokę zmienia chwilę
Otwórzcie drzwi! I zaraz zobaczycie!
Jak marny czas co gnębił nas zostaje w tyle

Ktoś mi tuatj może powie że już charczę
Że już nie rozróżnia poszczególnych słów
Ale mnie śpiewanie jeszcze nie wystarczy
Jeśli przerwę nigdy nie zaspiewam znów
Nowych chwytów na gitarze nie wyćwiczę
Ale starych jeszcze dość - ja się nie mylę
Całe życie krzyczę z sensem całe życie
Więc pokrzyczę póki jeszcze mam te chwilę

Co się stało?! Czemu ten reflektor zgasł?
Kto wyłączył mikrofony mi?
Gdzie jesteście? Kto stąd wyprowadził was?
Kto zatrzasnął między nami drzwi?

Niech chociaż skończę. Bez puenty odchodzicie
A ma być śmieszna najważniejsza w wielkim stylu
I potrwać chwilę. Jedną w całym życiu
Nim zniknę niech rozśmieszę was na chwilę...

Źródło – Jacek Kaczmarski

Plynie rzeka wawozem, jak dnem koleiny e
Ktora sama siebie zlobila
Rosna sciany wawozu, z obu stron coraz wyzej C
Tam na gorze sa ponoc rowniny D G
I im wiecej tej wody, tym sie glebiej potoczy a e
Sama biorac na siebie cien zboczy... a Ezm7 H
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu sie wije e
Wlasna w czelusc ciagnie go sila
Ale jest ciagle rzeka na dnie tej rozpadliny C
Jest i bedzie, bedzie jak byla D G
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije e a C Ezm7H

A na scianach wawozu pasy barw i wyzlobien
Tej rzeki historia, tych brzegow
Slady glazow rozmytych, cienie drzew powalonych
Mul zgarniety pod siebie wbrew sobie
A hen, w dole blask nikly ciagle ziemie rozcina
Ziemia nad nim sie zrastac zaczyna...
Z obu stron zwir i glina, by zatrzymac go w biegu
Woda syczy i wchlania, lecz zyje
I zakreca, omija, wsiaka, wspina sie, pieni
Ale plynie, wciaz plynie wbrew brzegom
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije

I sa miejsca, gdzie w szlamie woda niemal zastygla
Pod kozuchem brudnej zieleni;
Tam slad, predzej niz ten, co zostawil go, znika
Niewidoczne bagienne sa sidla
Ale zrodlo wciaz bije, tloczy puls miedzy stoki
Wiec jest nurt, choc ukryty dla oka!
Nieba prawie nie widac, czelusc chlodna i ciemna e
Niech sie sypia lawiny kamieni!
I niech lacza sie zbocza bezlitosnych wawozow a e
Bo coz drazy ksztalt przyszlych przestrzeni a e
Jak nie rzeka podziemna? C Ezm7 H
Groty w skalach wyplucze, zyly zlote odkryje a e
Bo zrodlo, bo zrodlo wciaz bije

Obława II – Jacek Kaczmarski

Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!            e,C,H7,e
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!                   e,H7,e
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,         a
Niedobitki los cierpią sobaczy!                                     a,E,a
Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok,         H,C
W ślepiach obłęd lęk chciwość lub zdrada!                    H,C,H
Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop,     a
Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada!                        a,H7

Słyszę wciąż i uszom nie wierzę,                                 e,a
Lecz potwierdza co krok wszystko mi:                          Fis,H7
Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę,                           e,a
Lecz nie wilki, nie wilki już wy!                                     e,C,H7,e

Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las,
Lecz go ściga nie bóg! Ściga człowiek!
Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask,
Co wyrywa źrenice spod powiek!
Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf,
Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków!
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!

Z rąk w mundurach, z helikopterów
Maszynowa broń wbija we łby
Czarne kule i wrzask oficerów:
Wy nie wilki, nie wilki już wy!

Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał
Jeszcze biegnie klucząc po norach,
Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał,
Wszędzie wściekła wywęszy go sfora!
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup,
Który niewart wilczych był kłów!
Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp,
Lub rozszarpią na rozkaz bez słów!

Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu!
A kto stanął - padnie gdzie stał!
Krwią w panice piszemy na śniegu:
My nie wilki, my mięso na strzał!

Ten skowyczy trafiony, tamten skomli na wznak,
Cóż ja sam? Nic tu zrobić nie mogę.
Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak,
Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę!
Starą ranę na karku rozszarpuję do krwi,
Ale póki wilk krwawi - wilk żyw!
Więc to jeszcze nie śmierć! Śmierć ostrzejsze ma kły!
Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich!

Na nic skowyt we wrzawie i skarga!
Póki w żyłach starczy mi krwi
Pierwszy bratu skoczę do gardła,
Gdy zawyje - nie wilki już my!

Obława IV – Jacek Kaczmarski

1.Oto i ja w skrzepłej osoce osaczony         e G e
Ja wilk trójłapy pośród spory płatnych łapsów     e G e
Staje i warcze, kaleki i bezbronny         e G e
Szczuty jak pies od niepamiętnych czasów     e G e
Uciekać dalej nie będę już i nie chce         a C a
Wiec pysk w pysk staje z myśliwym i nagonka     a C a
Mdławy niewoli zapach nozdrza łechce         a C a
I nagła cisza unosi się nad łąką         F H


Ref: Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze     e a
lecz las jest nasz i łąki też są nasze         C H e
wilk wolny wyje, na smyczy pies skowycze     e a
i bać się musi i swoich braci straszyć         C H e


2.Popatrzcie na mnie, gończe psy zziajane
bite za próżną pogoń za swym bratem
stoęe przed wami po stokroć zabijany
z blizną na karku, z obgryzioną łapą
nie ufam wam ale i nie chcę zaufania
swoje za sobą mam i macie wy za swoje
byłem ścigany, byliście oszukani
a oszukanych sfor ja się nie boję


Ref: Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze
lecz las jest nasz i łąki też są nasze
wilk wolny wyje, na smyczy pies skowycze
i bać się musi i swoich braci straszyć

3.Podejdźcie do mnie, wy, karmione z ręki
kikut i blizna, dowolności cena
sam tylko zapach jej zaciska szczeki psa,
w którym skomle zapomniany szczeniak
po lasach jeszcze wciąż żyją wilki młode
porozpraszane przez bezrozumne salwy
silne i wściekłe i strasznej zemsty głodne
i ja je kocham, i tak mi bardzo żal ich


Ref: Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze
lecz las jest nasz i łąki też są nasze
wilk wolny wyje, na smyczy pies skowycze
i bać się musi i swoich braci straszyć


4.Niejeden z was co się na miskę łaszczy
zapominając swoje niespokojne sny
wie wszak, że bije ręka, która głaszcze
na pierwszy objaw jedynego zewu krwi
skomleć o łaskę nie godne psa ni wilka
dać się tresować i na rozkazy czekać
nasza ma być najkrótsza życia chwilka
i być wyborem przyjaźń do człowieka


Ref: Wilk wolny wyje, na smyczy pies skowycze
i bać się musi i swoich braci straszyć
myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze
lecz las jest nasz i łąki też są nasze