• Chwyty/Teksty
  • Akordy
  • Przydatne programy...
  • O mnie
  •                                    

czwartek, 2 stycznia 2014

Epitafium dla Brunona Jasieńskiego – Jacek Kaczmarski

E                               A
Europa się wędzi, niby łosoś królewski
              H                                 E          H
W dymie gazów bojowych - wbita na złoty hak!
E                                               A
Żre się kuchasz francuski z szefem kuchni niemieckiej,
          H                                  E          H
Z ryby tak smakowitej - co przyrządzić i jak!

D7      G                                C
Żaden stary się przepis nie wydaje jej dobry,
            D                                    G              D
Tak czy siak - trzeba będzie rybę przeciąć na pół!
            G                       C
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
           D                              G          D
Czarny kawior narodów - politykom na stół!

       e                                   a
A ja wdycham Londynu grypogenne opary,
                 h                 e                    h
I Paryża kosztuję zgniłowonny roque-forte,
      e                                       a
Po la La Manczy się błakam, w Rzymie szukać mam wiary,
                 h                            e               h
Bezskutecznie za swój pragnąć brać każdy port.


A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów,
Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud!
Tam mi Kałmuk otworzy duszę swoją, jak bratu,
Tam pod ziemią bogactwa siarki, węgla i rud!

Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów,
I za szczęście ludzkości przelewają swój tusz!
Tam czerwieńsze od krwi są kumulusy sztandarów,
Od sztandarów zaś, pąki pierwszomajowych róż!

Tam ja - Polak i były obywatel Europy
Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść!
Bataliony poetów będą lizać mi stopy,
Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!


Bruno Jasieński: niemieckie imię, nazwisko polskiej szlachty.
Żyd, komunista, bywał w Rzymie, paryskie miał kontakty.
W Moskwie sądzony za szpiegostwo, skazany i zesłany.
Zaginął gdzieś po drodze. Odtąd los jego jest nieznany.


Drogą białą jak obłęd w śnieg jak łajno mamuta
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł.
Strażnik z twarzą Kałmuka w moim płaszczu i butach
 Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł.

Nagle widzę, żem w raju po lodowej podróży,
A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!
Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył,
A tam trup mój, biedaczek, zmarzł już całkiem na kość.

Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki
I na krzesło "stół" mówi, a na stół mówi "stoł",
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął.

Sok po brodzie mu płynie niewątpliwie czerwony
Łyka skórę i ości, wyssał oczy i mózg.
Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony
A on czekał cierpliwie ciemny bóg pustych ust.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz